Ledwie 1000 km dzieli od bieguna północnego owiany lodowatymi wichrami archipelag Svalbard, którego największą i najbardziej u nas znaną wyspą jest Spitsbergen. Wyjazd na te wyspy to jakby powrót do krajobrazów przeszłości - do schyłku epoki lodowcowej w Norwegii. Lodowce schodzą tu z gór wprost do morza, a na spękanych krach pokrywających brzegi oceanu białe niedźwiedzie polują na foki.