Pułkownik Tadeusz Konstanty Wyleżyński herbu Trzaska to postać niezwykle barwna. Jednak w opracowaniach jest wspominany właściwie tylko w dwóch kontekstach. Literaturoznawcy wspominają o nim jako o pierwowzorze Paca z Fałszywej Kochanki Balzaka, zdecydowanie rzadziej jako o przyjacielu i powierniku Zygmunta Krasińskiego. Historycy rzadko o nim pamiętają, a jeżeli już, to wymieniają go w kontekście poselstwa gen. Józefa Chłopickiego do Mikołaja I, jak Jerzy Łojek czy Wacław Tokarz. Ten ostatni przedstawia Wyleżyńskiego jako tego, który zdradził dyslokację wojsk polskich carowi. Rzadziej wspominany jest jako weteran wojen napoleońskich, który stracił prawą rękę w bitwie pod Winkowem. Opublikowane w „Bibliotece Warszawskiej” jego wspomnienia Szesnaście dni z mojego życia czyli relacya z podróży do Petersburga podczas rewolucyi polskiej z roku 1830- 1831 to także, a może nawet przede wszystkim, źródło informacji o rozterkach polskiego oficera; pewna próba oceny własnego postępowania pułkownika, już z perspektywy czasu, a nie tylko źródło informacji o przebiegu poselstwa do Petersburga. W tych wspomnieniach sam autor jawi się jako legalista. Potwierdza to także list napisany w Petersburgu do generała Aleksandra hrabiego Czernyszewa w którym Wyleżyński stwierdza, że był i jest wierny przysiędze, którą złożył carowi. We wspomnieniach przyznaje, że wszystkie informacje które przekazał carowi, Iwanowi Dybiczowi, i Aleksandrowi von Benckendorffowi podczas pobytu w Petersburgu były prawdziwe. Mikołaj I już po upadku powstania wyraził uznanie Wyleżyńskiemu, jak sam pisze: dla ścisłości i prawdziwości szczegółów, których wówczas o stanie kraju dostarczył. Jednak taki obraz Wyleżyńskiego, jako tego, który kieruje się tylko przysięgą wojskową i całkowicie akceptuje swoją rolę oficera winnego posłuszeństwo władcy, jest, przynajmniej częściowo, zafałszowany. W wielu sytuacjach Wyleżyński miał rozterki. Co więcej, Polskę uważał za swoją ojczyznę i dla tego podjął decyzję o powrocie do Warszawy z Petersburga, całkowicie nie wierząc w zwycięstwo rewolucjonistów, wbrew swoim prywatnym interesom i pomimo iż Mikołaj I wyraźnie zaznaczył, że nie życzy sobie jego powrotu do Warszawy. Po powrocie do Polski pozostał w wojsku polskim, zdając sobie sprawę z konsekwencji tej decyzji.